GOT7 Jackson x Ty
Odwróciłaś się bokiem do lustra. Nawet nie było najgorzej.
Mówiąc wprost, nawet się sobie spodobałaś, a to nie zdarzało się często.
Po raz kolejny przymierzyłaś kupiony niedawno kostium
kąpielowy. Dzień był upalny i słoneczny, najwyższa pora wreszcie się w nim
pokazać.
Wstępnie umówiliście się na basen już parę dni wcześniej.
Niby przypadkowo terminy się wam pokrywały, ale tak naprawdę to jedna z twoich
koleżanek starała się poustawiać wszystko tak, żebyście „natknęły się” na grupę
chłopaków z męskiej szkoły znajdującej się vis-a-vis waszej.
Uśmiechnęłaś się do siebie. Wcale ci to nie przeszkadzało.
Spakowałaś torbę z potrzebnymi na basen rzeczami i wyszłaś z
domu. Pół godziny później zakładałaś już kostium w jednej z przebieralni.
Nie byłaś typem sportowca, ale mimo to bezczynne siedzenie
wśród bąbelków zawsze cię nudziło. Tym razem jednak nie byłaś sama...
- Potrzebuję 15 minut, potem do was wrócę – poinformowałaś
dziewczyny, z którymi przyszłaś.
Zostawiłaś je i skierowałaś się w stronę torów do szybkiego pływania,
wykonując po drodze szybką rozgrzewkę. Kilka lat temu, kiedy chodziłaś do
szkółki pływackiej, poznałaś parę lat od siebie starszego chłopaka o
imieniu Jackson. Nie był zbyt rozmowny, ale od jego siostry dowiedziałaś się, że
mieszkacie całkiem blisko siebie. Próbowałaś utrzymać kontakt, ale nic z tego
nie wyszło.
Teraz zatrzymałaś się w pół kroku, widząc go w grupie
chłopaków, na których spotkanie liczyły twoje koleżanki. Był od nich rok lub
dwa starszy, a jego wygląd potwierdzał, że nie przestał trenować pływania przez
ładnych kilka lat.
Potrząsnęłaś lekko głową i po drabince zeszłaś do chłodnej
wody. Nie miałaś wątpliwości, że Jackson cię zauważył, bo teraz zostawił swoją
grupkę, z którą i tak za bardzo się nie integrował i szedł w stronę torów.
Zignorowałaś go.
Pierwsze dwie długości przepłynęłaś wolno i spokojnie, przy
kolejnych dwóch przyspieszyłaś. Twoja kondycja zdecydowanie się pogorszyła, ale
wciąż uwielbiałaś delikatny dotyk opływającej twoje ciało wody. Po 10 długościach
zatrzymałaś się, by odetchnąć.
Jackson przyglądał ci się z drugiego końca basenu.
Dobrze pamiętałaś to spojrzenie z lat, kiedy jeszcze razem
trenowaliście. Ewidentnie prosił się o lanie, chociaż nie był już małym chudym
chłopcem, a ty nie przypominałaś już drobnej dziewczynki z dwoma warkoczykami.
Spokojnie dopłynęłaś na drugi brzeg i stanęłaś na torze obok
chłopaka.
- Chcesz się ścigać? – rzuciłaś jak wtedy, kiedy byliście
dziećmi, a trener dawał wam wolne ostatnie 10 minut po dwugodzinnym treningu. Nie
zaczekałaś nawet na odpowiedź, wiedząc że jak zawsze samo wyzwanie wystarczy.
Pozwolił ci zyskać przewagę na starcie, ale szybko cię
dogonił i równocześnie dotknęliście kafelków na brzegu basenu. On trenował, ale
ty nie. To mogło oznaczać tylko jedno: dał ci fory.
- Zmiana stylu – rzuciłaś, odbijając się od ściany. Historia
powtórzyła się. Oddychałaś ciężej niż powinnaś.
- To twoja ostatnia szansa, Jackie – zaczęłaś go tak nazywać
dawno temu i doskonale pamiętałaś, jak denerwował się za każdym razem, kiedy to
słyszał.
Mniej więcej w połowie długości poczułaś falę bólu w prawej
nodze tak silną, że wyplułaś resztki znajdującego się w twoich płucach
powietrza. Nie raz powtarzali wam, jak zachować się w takiej sytuacji, ale tym
razem nie miałaś siły, żeby cokolwiek zrobić. Skuliłaś się i poczułaś, jak
uderzasz lewym ramieniem o dno basenu.
Spróbowałaś się wyprostować, ale nie udało ci się.
Rozluźniłaś mięśnie i czekałaś, wpatrując się w błękitną wodę, którą powoli
zaczęły przesłaniać wirujące czarne płatki.
Twarz Jacksona z rozwianymi pod wodą włosami przez krótką
chwilę wydała ci się najpiękniejszym widokiem, jaki widziałaś w życiu. Chłopak chwycił
cię pewnie i pociągnął w stronę powierzchni.
- Co ty wyprawiasz, ______-ah?! – ochrzanił cię, kiedy
skończyłaś kasłać.
- Cholera – wychrypiałaś, wciąż plując wodą. – Wygrałeś?
- Nie, stwierdzam remis. Chciałaś się utopić? – zrzędził dalej.
- Przecież nic mi nie jest – spróbowałaś poruszyć nogą i
bezwiednie się skrzywiłaś.
- Jasne. Dopłyniesz sama do brzegu?
- Nie jestem kaleką – prychnęłaś. Mimo to miałaś spore
wątpliwości czy ci się to uda. Znowu poruszyłaś nogą. – Chyba żartowałam –
przyznałaś niechętnie, zaciskając zęby.
- Właź mi na plecy – rozkazał Jackson.
- Co—
- Mówię niewyraźnie? – spojrzał na ciebie tak, że wolałaś
już nie dyskutować.
Objęłaś go nogami w pasie i rękami za szyję, paradoksalnie
starając się jak najbardziej unikać kontaktu z jego skórą. Z brzegu przyglądał
wam się ratownik, ale widząc, że raczej się nie przyda wrócił do obserwacji znajdującego
się obok brodzika dla małych dzieci.
- Gdzie idziesz? – zdziwiłaś się widząc, że chłopak mija
stojące przy ścianie leżaki. Pomachałaś stojącej przy nich jednej z twoich
koleżanek, która patrzyła na was zdumiona.
- Do jacuzzi. Rozgrzane mięśnie szybciej się rozluźniają, a
ty i tak nie będziesz już dzisiaj pływać – poinformował cię.
Nie miałaś ochoty protestować. Przez myśl przemknęło ci, że
to już zdecydowanie nie jest ten mały chłopczyk, którego zapamiętałaś.
- Jak długo się nie widzieliśmy? – zaczęłaś rozmowę, kiedy
siedzieliście już wśród bąbelków.
- Raczej powinnaś spytać, jak długo ty mnie nie widziałaś –
poprawił cię. – Pokaż tą nogę – zażądał, ale widząc że nie zamierzasz
zareagować, sam złapał cię pod wodą za kostkę i położył twoją nogę na swoich
kolanach. Zaczął delikatnie rozmasowywać nadwyrężony mięsień. Początkowo bolało,
ale potem było tylko lepiej.
- Jest różnica między tym, kiedy ja widziałam ciebie, a
kiedy ty mnie? – to brzmiało prawie jak nonsens.
- Dosyć spora. Pracujesz z moją siostrą – powiedział jakby
to miało wszystko wyjaśnić. – Opowiada mi o tobie na bieżąco.
- Zabrzmiało groźnie – kiedy tak teraz na niego patrzyłaś
przypomniał ci się pewien element waszej wcześniejszej znajomości.
- Nawet wiem gdzie mieszkasz.
- Super... – to był chyba ten moment, kiedy zaczęłaś się
niepokoić. – Dlaczego nigdy mnie nie odwiedziłeś?
- Zapomniałaś o mnie – wzruszył ramionami.
- Nie zapomniałam, Jackson. Myślałam, że to ty nie chcesz
utrzymywać kontaktu – naprawdę tak było. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt,
że byłaś wtedy zdecydowanie za mała, żeby powiedzieć mu co dokładnie do niego
czujesz. Niewykluczone, że jednak głównie to popsuło waszą relację.
- Chyba będę miał do ciebie prośbę – zmienił temat chłopak.
- Jaką?
- Nie próbuj się więcej topić. Nie zawsze będę obok, żeby
cię uratować.
- A założymy się, Jackie?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz