piątek, 1 stycznia 2016

Dno

NU'EST Aron x Ty
Znowu to samo. Stałaś w równym rządku z kilkoma innymi desperatkami. Bywało, że te dziewczynki były nawet młodsze od ciebie. Może dlatego nikt was nie chciał. Raz, może dwa... więcej nie pamiętałaś.
A trafiali się naprawdę różni. Biznesmeni, szefowie szefów, gangsterzy, a czasami nawet gwiazdeczki tzw kpopu. W większości jednak obleśni panowie w średnim wieku, ale za to z wypchanymi portfelami i ogromnymi... potrzebami.
Teraz też: wnętrze pokoju tonęło w półmroku, tak żebyś nie mogła dobrze się przyjrzeć, a co dopiero zapamiętać twarzy współtowarzyszek.
Cudem było już to, że udało ci się przejść przez granicę. Biorąc pod uwagę, że uciekłaś z piekła, to miejsce nie było nawet najgorsze.
Różnie o was mówili. Agencja towarzyska. Dom publiczny. Burdel. Zależnie od sytuacji. W każdym razie ktoś na górze zajmował się wynajmowaniem albo raczej sprzedawaniem na jedną lub kilka nocy "dam do towarzystwa", czyli takich jak ty.
- Ogarnąć się, klient idzie - warknął chłopak zajmujący się stroną "wizualną" interesu.
Wyprostowałaś się, poprawiając jednocześnie włosy i króciutką spódniczkę. Niepotrzebnie, bo spasiony Koreańczyk w średnim wieku nawet na ciebie nie spojrzał. Znowu wybrał jedną z tych starszych dziewczyn z dekoltem niemal do pępka. I tak było prawie zawsze.
Robiło się coraz później i szanse na to, że ktoś jeszcze was odwiedzi coraz bardziej malały. Nie żeby tego typu miejsca miały określone godziny pracy. Po prostu klienci zjawiali się na ogół i pewnych porach i rzadko zdarzało się, żeby ktoś przychodził tak późno.
- Macie dzisiaj farta, dziewczyny! - oznajmił chłopak od "wizerunku", kiedy już praktycznie zrezygnowałyście z tak typowych dla waszego fachu wyzywających póz. - Pokazać cycki, tylko nie za dużo, bo facet zdaje się mieć doświadczenie, a potem macie się nim zająć tak, żeby do nas wrócił! - zaśmiał się, klepiąc stojącą z brzegu 15-latkę po tyłku.
Jeszcze raz tego dnia uśmiechnęłaś się w sposób, który podobno działał na klientów i wypchnęłaś nieco do przodu prawe biodro. Ze spódniczką nie musiałaś nic robić, bo była tak krótka, że wyglądałaś w niej bardziej prowokująco niż gdybyś stała tam nago. Mimo to nadal wyglądałaś za młodo, nie pomagał nawet mocny makijaż ani fryzura.
Tym razem jednak coś było inaczej. Mężczyzna, a właściwie chłopak, który wszedł do pomieszczenia był bardzo młody, na oko miał jakieś 20 lat. Nie pamiętałaś, aby kiedykolwiek pojawiał się tutaj ktoś taki. Ten był niewysoki i z całą pewnością przystojny, nawet jak na tak kiepskie oświetlenie. Wolno przeszedł wzdłuż waszego rządku, każdą oceniając wzrokiem. Już nawet nie starałaś się mu spodobać. Taki młody, to pewnie woli starsze.
Tymczasem chłopak zakończył spacerek i zawrócił.
- Ty -odezwał się, stojąc tuż przed tobą. - Pójdziesz ze mną.
Nie zaprotestowałaś, chociaż jego wybór nieco cię zaskoczył. Ale, jak brzmiała złota zasada, z klientami się nie dyskutuje. Poszłaś więc bez sprzeciwu za chłopakiem, który wyraźnie kierował się w stronę wyjścia z lokalu.
- Nic nie powiesz? - spytał chłopak, otwierając przed tobą drzwi samochodu i po chwili wsiadając do niego z drugiej strony. Za kierownicą już ktoś siedział.
- Och, przepraszam - zreflektowałaś się. Niektórzy lubili, kiedy się do nich ciągle mówiło. - To jakie mamy plany? Woli pan wersję klasyczną czy raczej...
- Nie to miałem na myśli - przerwał. - Jestem Aron. A ty jak się nazywasz?
- ______ -odpowiedziałaś, zerkając na niego podejrzliwie.
- A nazwisko? - dopytywał dalej.
- Po co to panu? - wolałaś być ostrożna.
- Mówiłem już, że jestem Aron - westchnął jakby zmęczony całą sytuacją. - To takie dziwne, że chcę wiedzieć jak ma na imię dziewczyna, z która mam spędzić noc? Więc?
- ____ ______ - skapitulowałaś. Nie było to do końca zgodne z zasadami, ale chłopak też raczej nie zachowywał się typowo.
Jechaliście jeszcze parę minut, ale Aron nie próbował już dalej podtrzymywać konwersacji. Potem wysiedliście z auta i windą wjechaliście na jedno z najwyższych pięter wieżowca. Weszliście do mieszkania i już w progu powitał was okrzyk:
- Hyung, to ty?
- Mhm - potwierdził Aron, po czym dodał ciszej, do ciebie: - Tam na końcu, ostatnie drzwi po prawej, jest łazienka. Umyj się i przebierz, dobrze? Ubrania już tam znajdziesz.
Pokiwałaś tylko głową i poszłaś we wskazanym kierunku. Ktoś natychmiast zareagował na dźwięk twoich obcasów na panelach:
- Aron, mówiłem ci już, żebyś nie przeprowadzał tych swoich panienek do domu!
Nie usłyszałaś odpowiedzi, bo zamknęłaś za sobą drzwi łazienki. Ale nie na klucz, pewnie to był kolejny element gry. Niektórzy klienci mieli dziwne upodobania.
Rozebrałaś się i wzięłaś szybki prysznic. Zmyłaś również makijaż i rozczesałaś włosy. Faktycznie czekały na ciebie zwykłe dżinsy i biała koszulka. Przebrałaś się i ostrożnie wyszłaś z łazienki. Aron stał pod drzwiami.
- O wiele lepiej - stwierdził. - Chodź, teraz cię przedstawię - wziął cię za rękę i pociągnął w stronę pokoju, z którego wcześniej dobiegały głosy. - A to jest ______ - oznajmił, ustawiając cię na środku.
Na kanapie przed telewizorem siedziało rozwalonych czterech chłopaków. Cholera, trafiłaś do jakiegoś miłosnego gniazdka gromady gejów i to w dodatku sama. A przecież tyle razy cię ostrzegali...
Żaden z nich nic nie powiedział. Blondyn kiwnął tylko głową i wrócił do oglądania dramy, najwyższy z całej piątki z dziwną miną przyjrzał się Aronowi, najpotężniejszy usiłował ukryć uśmiech, a ostatni, obdarzony dziewczęcymi rysami nawet nie zaszczycił cię spojrzeniem.
- Więc od lewej: Jonghyun, Minhyun, Dongho i Mingi - nie poddawał się Aron.
- Daruj sobie - warknął blondyn, jak się domyśliłaś, Jonghyun.
- No dobrze, ale was jest piątka, a ja jestem tylko jedna - ogłosiłaś fakt. - Nie dam rady zająć się wami wszystkimi.
To, co powiedziałaś, wywołało piorunujący efekt: cała czwórka oderwała się od telewizora.
- Ekhm, ______, nie po to cię tutaj przywiozłem - speszył się Aron.
- Nie? - zdziwiłaś się. - A po co?
- Dobrze - Aron wyprowadził cię z salonu i poszliście w stronę pomieszczenia, które prawdopodobnie było jego pokojem. Starannie zamknął za wami drzwi. - Rozbieraj się - rozkazał.
Nie wahałaś się ani chwili. Jednym ruchem zdjęłaś przez głowę bluzkę, zostając w samym staniku.
- Przestań. Już wystarczy - przerwał twoje czynności Aron. - Ubieraj się.
Byłaś mocno zaskoczona, ale posłusznie podniosłaś z podłogi bluzkę i z powrotem ją założyłaś. Na ogół w pracy oczekiwano od was czegoś zupełnie odwrotnego.
- Możesz już iść. Nasz kierowca cię dowiezie. Tutaj są twoje pieniądze - oznajmił chłopak, wyciągając w twoją stronę rękę z kopertą.
- Za co ty mi płacisz?!
- Dokładnie za to, za co kasę bierze twoja agencja.
Niezbyt chętnie wzięłaś od niego kopertę. Szybko przeliczyłaś znajdujące się w niej banknoty.
- Stawka jest mniejsza - zauważyłaś.
- Reszta jest dla ciebie. Idź już - Aron wskazał dłonią drzwi.
Bez słowa pożegnania opuściłaś mieszkanie, nadal w nieswoich ubraniach. Nie było sensu po nie wracać. Skombinujesz coś innego. Kierowca rzeczywiście odwiózł cię prosto do waszego lokalu.
Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Za każdym razem Aron przyjeżdżał jako jeden z ostatnich klientów, zabierał cię do siebie, gdzie przebierałaś się w bardziej przyzwoite ubrania, a potem zwykle siedzieliście i rozmawialiście. Z czasem zaczął zabierać cię w miejsca publiczne, do kin, restauracji czy muzeów, albo po prostu na zakupy. Mimo to nadal płacił, tobie i twojej "agencji".
- Po co to robisz? - spytałaś za którymś razem.
- Powiedzmy, że mam takie dobre serce - uciął dyskusję. I tak było za każdym razem, kiedy później próbowałaś się czegoś na ten moment dowiedzieć.
Prawie dwa miesiące od waszego pierwszego spotkania Aron oznajmił, że nie wracasz do burdelu.
- Mam puste mieszkanie w centrum Seulu. Rodzina się przeprowadziła, a ono zostało - kłamał, wiedziałaś o tym. Wynajął je dla ciebie. - Zamieszkasz tam - to nawet nie było pytanie czy propozycja, raczej stwierdzenie faktu.
- Dlaczego tyle dla mnie robisz? - spytałaś po raz tysięczny, przechadzając się po salonie "swojego" mieszkanka.
- Przyjaciółka mojej babci podczas wojny znalazła się po niewłaściwej stronie granicy. Jesteś jej wnuczką - wzruszył ramionami Aron. - Dowiedzieliśmy się, jak przeszłaś na tą stronę i babcia natychmiast kazała mi cię wyciągnąć. Długo trwało zanim cię odszukałem, bo po tamtym liście twoi rodzice zniknęli...
- Skąd to wszystko wiesz? - z jakiegoś powodu ścisnęło ci się gardło, ledwo mówiłaś. Tam takie rzeczy zdarzały się często: ludzie pewnego dnia znikali, a po jakimś czasie po prostu znajdowano ich ciała.
Po raz pierwszy od opuszczenia Północy płakałaś.
- Po prostu wiem - Aron dopiero teraz zauważył twoje łzy. Delikatnie przyciągnął cię do siebie i zaczął kołysać w ramionach jak małe dziecko. - Ale teraz możesz zacząć wszystko od nowa.
Czułaś się... bezpiecznie. Dotyk chłopaka zupełnie ci nie przeszkadzał, a wprost przeciwnie, uspokajał. Był tak diametralnie różny od tego, co spotkało cię do tej pory. Ale nie byłaś na to gotowa. Nie po tym co przeszłaś. Zresztą właśnie dowiedziałaś się, że twoi rodzice nie żyją, a tu nagle ktoś pieprzy coś o nowym życiu.
- Wracaj do swojej gejowatej czwórcy - warknęłaś, odpychając go. Nie był na to przygotowany, ale też nie wydawał się zbytnio zaskoczony.
- Gejowatej? - skrzywił się. - Żebyś słyszała, jakie dyskusje toczą na twój temat...
- Nie muszę słyszeć. Wiem. Nie raz zostałam pod tym względem uświadomiona - czyli jednak od takiej przeszłości się nie ucieknie...
- Przepraszam. Dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli - zauważył swój błąd chłopak.
- Nie przepraszaj. Po prostu zostaw mnie samą - złagodniałaś odrobinę. - Chcę zostać sama - powtórzyłaś.
Aron posłusznie wyszedł.
***
Poradziłaś sobie. Było ciężko, ale stanęłaś na nogi, silniejsza niż przedtem. Zaaklimatyzowałaś się w nowym miejscu, w nowym, lepszym świecie. Bez rodziny, dawnych przyjaciół czy znajomych. Sama.
Długo to trwało, ale wyszłaś na prostą. Dzięki chłopakowi, który niemal przypadkiem odnalazł cię w podrzędnym burdelu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz