VIXX Leo x Ty
Szłaś szybkim krokiem ulicą obwieszoną świątecznymi dekoracjami. Z latarni spływały światełkowe renifery, a witryny sklepów ozdobione były choinkami i kolorowymi pudełkami imitujacymi prezenty. Do świąt zostało już tylko kilka dni, a tobie wciąż brakowało upominków dla paru osób.
Jak zazwyczaj przy takich okazjach zaklinałaś los, żeby nie spotkać nikogo znajomego. I jak zwykle przegrałaś.
- Taekwoon? - spodziewałaś się każdego, tylko nie jego.
Przyjaźniliście się, a przynajmniej ty starałaś się, żeby wasza relacja wyglądała jak przyjaźń między normalnymi ludźmi. W 90% Taekwoon wcale ci tego nie ułatwiał.
- ______? Nie spodziewałem się...
Zaśmiałaś się krótko.
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi, że wybierasz się na zakupy, poszlibyśmy razem. Chyba, że jesteś z kimś... - rozejrzałaś się z nadzieją podszytą niepokojem. To nie tak, że chciałaś go na wyłączność, po prostu ostatnio dookoła pojawiało się stanowczo za dużo YeonGi, dziewczyny Taekwoona. Ich relacja chyba była ostatnimi czasy jeszcze bardziej toksyczna niż wasza.
- Nie - zaprzeczył szybko chłopak.
Pokiwałaś głową.
- To skoro nie przeszkadzam, to może dokończymy już te zakupy razem, co? - spytałaś naiwnie. Taekwoon nie wyglądał na zachwyconego. W sumie to żadna nowość, zdążyłaś się już przyzwyczaić. - A co tam masz? - dostrzegłaś dużą papierową torbę, którą chłopak trzymał w ręku.
- Nic - ostrzegawczym tonem odpowiedział Taekwoon.
- Pokaż~
- Nie.
- No pokaaaż~~ - usiłowałaś złapać brzeg torby, że śmiechem biegając dookoła niego.
- Powiedziałem, nie! - chłopak odepchnął cię tak mocno, że wpadłaś na przechodzącą właśnie grupkę ludzi. Zabolało.
Na krótką chwilę zasłoniłaś twarz włosami, żeby nie dostrzegł grymasu bólu i rozczarowania. Coraz częściej ostatnio zastanawiałaś się, dlaczego tak właściwie się na to zgadzasz. Każda próba zbliżenia się do niego kończyła się właśnie tak. A potem oglądałaś siniaki na ramionach i nogach wmawiając sobie, że po raz kolejny stoczyłaś bitwę z krzesłem w ciemnym pokoju albo obiecując sobie, że więcej nie pozwolisz się tak traktować. Koniec końców i tak nic z tego nie wychodziło.
Z niewyraźną miną odgarnęłaś grzywkę z czoła.
Taekwoon zdążył już odejść parę metrów. Nie powinnaś za nim biec. Powinnaś po prostu odwrócić się i iść w swoją stronę. Powinnaś, ale tego nie zrobiłaś.
Dogoniłaś go kilkoma szybszymi krokami i teraz szliście w milczeniu obok siebie. Zastanawiałaś się, jaki to właściwie ma sens, skoro tylko tobie zależy na tej "przyjaźni". Najwyraźniej byłaś jednak zbyt słaba, żeby raz na zawsze to zakończyć.
Jak zazwyczaj przy takich okazjach zaklinałaś los, żeby nie spotkać nikogo znajomego. I jak zwykle przegrałaś.
- Taekwoon? - spodziewałaś się każdego, tylko nie jego.
Przyjaźniliście się, a przynajmniej ty starałaś się, żeby wasza relacja wyglądała jak przyjaźń między normalnymi ludźmi. W 90% Taekwoon wcale ci tego nie ułatwiał.
- ______? Nie spodziewałem się...
Zaśmiałaś się krótko.
- Szkoda, że nie powiedziałeś mi, że wybierasz się na zakupy, poszlibyśmy razem. Chyba, że jesteś z kimś... - rozejrzałaś się z nadzieją podszytą niepokojem. To nie tak, że chciałaś go na wyłączność, po prostu ostatnio dookoła pojawiało się stanowczo za dużo YeonGi, dziewczyny Taekwoona. Ich relacja chyba była ostatnimi czasy jeszcze bardziej toksyczna niż wasza.
- Nie - zaprzeczył szybko chłopak.
Pokiwałaś głową.
- To skoro nie przeszkadzam, to może dokończymy już te zakupy razem, co? - spytałaś naiwnie. Taekwoon nie wyglądał na zachwyconego. W sumie to żadna nowość, zdążyłaś się już przyzwyczaić. - A co tam masz? - dostrzegłaś dużą papierową torbę, którą chłopak trzymał w ręku.
- Nic - ostrzegawczym tonem odpowiedział Taekwoon.
- Pokaż~
- Nie.
- No pokaaaż~~ - usiłowałaś złapać brzeg torby, że śmiechem biegając dookoła niego.
- Powiedziałem, nie! - chłopak odepchnął cię tak mocno, że wpadłaś na przechodzącą właśnie grupkę ludzi. Zabolało.
Na krótką chwilę zasłoniłaś twarz włosami, żeby nie dostrzegł grymasu bólu i rozczarowania. Coraz częściej ostatnio zastanawiałaś się, dlaczego tak właściwie się na to zgadzasz. Każda próba zbliżenia się do niego kończyła się właśnie tak. A potem oglądałaś siniaki na ramionach i nogach wmawiając sobie, że po raz kolejny stoczyłaś bitwę z krzesłem w ciemnym pokoju albo obiecując sobie, że więcej nie pozwolisz się tak traktować. Koniec końców i tak nic z tego nie wychodziło.
Z niewyraźną miną odgarnęłaś grzywkę z czoła.
Taekwoon zdążył już odejść parę metrów. Nie powinnaś za nim biec. Powinnaś po prostu odwrócić się i iść w swoją stronę. Powinnaś, ale tego nie zrobiłaś.
Dogoniłaś go kilkoma szybszymi krokami i teraz szliście w milczeniu obok siebie. Zastanawiałaś się, jaki to właściwie ma sens, skoro tylko tobie zależy na tej "przyjaźni". Najwyraźniej byłaś jednak zbyt słaba, żeby raz na zawsze to zakończyć.
***
Tegoroczny wieczór wigilijny był typowo świąteczny: z nieba sypał drobniutki śnieg, a dookoła leżało akurat tyle białego puchu, żeby nie było spod niego widać szarego świata.
Wszystkie potrawy były już przygotowane, a twoi rodzice i młodszy brat właśnie przebierali się do uroczystego posiłku. Ty też założyłaś kupioną specjalnie na tę okazję czarną sukienkę i właśnie szukałaś swojego ulubionego naszyjnika, kiedy zadzwonił twój telefon. Byłaś pewna, że to kolejna osoba z życzeniami świątecznymi, ale tego numeru akurat nie znałaś.
- Dobry wieczór, czy to ______? - spytał jakiś głos.
- Tak... - odpowiedziałaś niepewnie.
- Jest może z tobą Taekwoon?
- Nie. Kim pani jest? - w tym momencie twój mózg zaczął produkować miliony mniej lub bardziej prawdopodobnych wizji.
- Jestem jego siostrą. Wyszedł przed kilkoma godzinami i nie wziął telefonu, a twój numer był zapisany jako pierwszy na liście kontaktów - wyjaśniła.
Zawahałaś się. Twoje imię wcale nie zaczynało się na pierwszą literę alfabetu.
- Skoro nie ma go z tobą, to w takim razie przepraszam, że zawracałam ci głowę. Wesołych świąt~ - w głosie dziewczyny słychać było lekkie znużenie.
- Chwileczkę! - zatrzymałaś ją. - Nie ma go ze mną, ale chyba domyślam się, gdzie go znajdziemy.
Nie zaczekałaś nawet na odpowiedź, po prostu rozłączyłaś się i wybiegłaś ze swojego pokoju.
- Muszę wyjść! - oznajmiłaś w biegu.
- Chyba sobie żartujesz, zaraz zaczynamy! - zirytowała się momentalnie twoja mama.
- Muszę~ - powtórzyłaś. Założyłaś płaszcz i buty, i bez szalika wybiegłaś na dwór. Temperatura była poniżej zera i wciąż sypał drobny śnieg.
Od razu skierowałaś się w stronę płynącej niedaleko rzeki. Chciałaś się mylić, ale po iluś latach znajomości z Taekwoonem wiedziałaś, że to było najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym mógłby być, tym bardziej, że nic nikomu nie powiedział.
Kiedy dobiegłaś na most rzeczywiście tam stał, z rozwianymi przez wiatr włosami.
- Leo! - zawołałaś. Bardzo dawno nikt już tak do niego nie mówił.
Chłopak drgnął lekko, ale nadal patrzył prosto przed siebie. Spojrzałaś na walające się pod jego nogami porozrywane na strzępy kawałki pluszowego misia.
- Leo, co się dzieje? - spytałaś siląc się na spokój.
Powoli odwrócił się w twoją stronę. Jego twarz wyrażała jeszcze mniej emocji niż zazwyczaj.
- Wyjechała. Zostawiła karteczkę w skrzynce na listy i wyjechała - oznajmił bezbarwnym tonem.
- Kto?!
- YeonGi.
Poczułaś falę wściekłości, pomieszanej z czymś podobnym do ulgi. Chciałaś jednocześnie krzyczeć i płakać, nie wiedziałaś co ze sobą zrobić.
Ale Taekwoon najwyraźniej doskonale wiedział, to było jego przedstawienie. Chwycił zmasakrowaną głowę pluszowego misia, jednym ruchem wskoczył na barierkę i cisnął ją do wody w dole.
- Taekwoon~! - twój głos przeszedł w wysoki, histeryczny pisk. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zaczęłaś płakać.
Podeszłaś pół kroku bliżej do barierki.
- Proszę cię, zejdź - twój głos brzmiał zdecydowanie gorzej gdy płakałaś. Leo jeszcze chwilę patrzył w dół na czarną wodę, a potem odwrócił się i spojrzał na ciebie. Wyciągnęłaś do niego ręce - Chodź do mnie~
Taekwoon postał tak jeszcze przez chwilę, po czym zeskoczył z barierki i stanął naprzeciwko ciebie. Nie myśląc o tym, co robisz, podeszłaś do niego i się przytuliłaś, chowając zaryczaną twarz w jego kurtce. Chłopak nie odwzajemnił uścisku, po prostu stał bezwładnie w twoich ramionach.
Ale przynajmniej nie uciekł.
- Zawsze tu jesteś, prawda? - spytał nagle.
- Hm? - nawet się nie ruszyłaś.
- Nie umiesz sobie odpuścić, po prostu mnie zostawić - bardziej stwierdził niż spytał. - Dlaczego?
- Tak robią przyjaciele, prawda? - nie miałaś ochoty go puszczać.
- Nie umiem się przyjaźnić, nie umiem kochać.
- Umiesz. Nauczę cię - dodałaś tak cicho, by tego nie usłyszał.
Poczułaś dłonie Leo nieśmiało zaplatające się na twoich plecach.
Wszystkie potrawy były już przygotowane, a twoi rodzice i młodszy brat właśnie przebierali się do uroczystego posiłku. Ty też założyłaś kupioną specjalnie na tę okazję czarną sukienkę i właśnie szukałaś swojego ulubionego naszyjnika, kiedy zadzwonił twój telefon. Byłaś pewna, że to kolejna osoba z życzeniami świątecznymi, ale tego numeru akurat nie znałaś.
- Dobry wieczór, czy to ______? - spytał jakiś głos.
- Tak... - odpowiedziałaś niepewnie.
- Jest może z tobą Taekwoon?
- Nie. Kim pani jest? - w tym momencie twój mózg zaczął produkować miliony mniej lub bardziej prawdopodobnych wizji.
- Jestem jego siostrą. Wyszedł przed kilkoma godzinami i nie wziął telefonu, a twój numer był zapisany jako pierwszy na liście kontaktów - wyjaśniła.
Zawahałaś się. Twoje imię wcale nie zaczynało się na pierwszą literę alfabetu.
- Skoro nie ma go z tobą, to w takim razie przepraszam, że zawracałam ci głowę. Wesołych świąt~ - w głosie dziewczyny słychać było lekkie znużenie.
- Chwileczkę! - zatrzymałaś ją. - Nie ma go ze mną, ale chyba domyślam się, gdzie go znajdziemy.
Nie zaczekałaś nawet na odpowiedź, po prostu rozłączyłaś się i wybiegłaś ze swojego pokoju.
- Muszę wyjść! - oznajmiłaś w biegu.
- Chyba sobie żartujesz, zaraz zaczynamy! - zirytowała się momentalnie twoja mama.
- Muszę~ - powtórzyłaś. Założyłaś płaszcz i buty, i bez szalika wybiegłaś na dwór. Temperatura była poniżej zera i wciąż sypał drobny śnieg.
Od razu skierowałaś się w stronę płynącej niedaleko rzeki. Chciałaś się mylić, ale po iluś latach znajomości z Taekwoonem wiedziałaś, że to było najbardziej prawdopodobne miejsce, w którym mógłby być, tym bardziej, że nic nikomu nie powiedział.
Kiedy dobiegłaś na most rzeczywiście tam stał, z rozwianymi przez wiatr włosami.
- Leo! - zawołałaś. Bardzo dawno nikt już tak do niego nie mówił.
Chłopak drgnął lekko, ale nadal patrzył prosto przed siebie. Spojrzałaś na walające się pod jego nogami porozrywane na strzępy kawałki pluszowego misia.
- Leo, co się dzieje? - spytałaś siląc się na spokój.
Powoli odwrócił się w twoją stronę. Jego twarz wyrażała jeszcze mniej emocji niż zazwyczaj.
- Wyjechała. Zostawiła karteczkę w skrzynce na listy i wyjechała - oznajmił bezbarwnym tonem.
- Kto?!
- YeonGi.
Poczułaś falę wściekłości, pomieszanej z czymś podobnym do ulgi. Chciałaś jednocześnie krzyczeć i płakać, nie wiedziałaś co ze sobą zrobić.
Ale Taekwoon najwyraźniej doskonale wiedział, to było jego przedstawienie. Chwycił zmasakrowaną głowę pluszowego misia, jednym ruchem wskoczył na barierkę i cisnął ją do wody w dole.
- Taekwoon~! - twój głos przeszedł w wysoki, histeryczny pisk. Nawet nie zauważyłaś, kiedy zaczęłaś płakać.
Podeszłaś pół kroku bliżej do barierki.
- Proszę cię, zejdź - twój głos brzmiał zdecydowanie gorzej gdy płakałaś. Leo jeszcze chwilę patrzył w dół na czarną wodę, a potem odwrócił się i spojrzał na ciebie. Wyciągnęłaś do niego ręce - Chodź do mnie~
Taekwoon postał tak jeszcze przez chwilę, po czym zeskoczył z barierki i stanął naprzeciwko ciebie. Nie myśląc o tym, co robisz, podeszłaś do niego i się przytuliłaś, chowając zaryczaną twarz w jego kurtce. Chłopak nie odwzajemnił uścisku, po prostu stał bezwładnie w twoich ramionach.
Ale przynajmniej nie uciekł.
- Zawsze tu jesteś, prawda? - spytał nagle.
- Hm? - nawet się nie ruszyłaś.
- Nie umiesz sobie odpuścić, po prostu mnie zostawić - bardziej stwierdził niż spytał. - Dlaczego?
- Tak robią przyjaciele, prawda? - nie miałaś ochoty go puszczać.
- Nie umiem się przyjaźnić, nie umiem kochać.
- Umiesz. Nauczę cię - dodałaś tak cicho, by tego nie usłyszał.
Poczułaś dłonie Leo nieśmiało zaplatające się na twoich plecach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz