Siedziałaś skulona z kolanami pod brodą, cała zawinięta w koc. Czułaś się beznadziejnie i to właściwie bez żadnego szczególnego powodu. Skoro jedna zła ocena tak cię dobijała, to coraz bardziej obawiałaś się co się stanie, jeśli wydarzy się coś naprawdę poważnego.
Kolejna łza powoli spłynęła po twoim policzku. Już nawet nie próbowałaś jej otrzeć, bo i tak wszystko dookoła było mokre.
Zerknęłaś na zegarek. Był środek nocy, twoi rodzice już dawno spali i właściwie powinnaś iść za ich przykładem, ale nie miałaś siły się ruszyć.
Sięgnęłaś po telefon i bezwiednie otworzyłaś pierwszą z brzegu aplikację: KakaoTalk. Potrzebowałaś kogoś, kto byłby teraz z tobą, ale z drugiej strony pora była raczej nietypowa... zawahałaś się, ale w końcu weszłaś w najświeższą konwersację. Ostatecznie Mingyu tyle razy powtarzał, że możesz dzwonić do niego nawet o trzeciej nad ranem, że nareszcie chyba nadeszła ta chwila, kiedy będziesz skłonna go wykorzystać.
"Śpisz?"
Znaliście się od ponad dwóch lat. Początkowo tylko z widzenia, ale potem naprawdę się zaprzyjaźniliście. Ten etap waszej znajomości nie trwał jednak długo, bo w pewnym momencie zauważyłaś, że trochę za bardzo ci na nim zależy. Bałaś się tego i nie chciałaś wszystkiego popsuć, więc bezwiednie się od siebie oddaliliście. Ale potem nastąpił okres zachorowań na głupią grypę i kiedy ty siedziałaś w domu z gorączką, zasmarkana i zachrypnięta, zawsze i wszędzie zawinięta w koc, Mingyu odwiedzał cię codziennie, przynosił notatki i przesiadywał czasami po kilka godzin. Te wizyty były dla ciebie raczej lekkim koszmarkiem, bo mało kto wygląda dobrze z zaczerwienionym nosem i głosem jak łoś w trakcie okresu godowego, ale paradoksalnie uratowały waszą znajomość.
Razem byliście dopiero od kilku tygodni, ale Mingyu cały czas traktował cię jak swoją księżniczkę, opiekował się tobą i właściwie spędzaliście razem większość wolnego czasu.
Co jednak nadal nie dawało ci uprawnień, by pisać do niego w środku nocy. Spanikowałaś.
Już miałaś rzucić telefon gdzieś w kąt i z powrotem zwinąć się w kłębek pod kocem, kiedy nadeszła odpowiedź.
"Nie. Co się dzieje?"
"Nic. Przepraszam, że cię obudziłam" odpisałaś szybko.
"Nie obudziłaś. Na pewno wszystko w porządku?" spytał jeszcze raz.
Tym razem nie zdążyłaś jednak odpisać, bo poczułaś jak telefon wibruje ci w dłoni. Mingyu nie czekał na odpowiedź, tylko dzwonił, żeby sprawdzić czy na pewno nic ci nie jest. A to oznaczało, że za moment domyśli się, że jesteś kupką nieszczęścia.
Zawahałaś się chwilę, ale przecież nie mogłaś go zignorować. Doskonale wiedziałaś, że sama sobie nie poradzisz i za chwilę zrobisz coś głupiego.
- Tak? - starałaś się zachować neutralny ton.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz, księżniczko? - spytał, zaniepokojony.
- Nie wiem, jakoś tak... pomyślałam... - głos ci się załamał i kolejna fala łez popłynęła po policzkach. Nawet nie dałaś rady dokończyć zdania.
- Spokojnie... Poczekaj, zaraz u ciebie będę - oznajmił i nawet nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Było wpół do drugiej. Gdyby twoi rodzice postanowili jednak wstać i zobaczyliby Mingyu w twoim pokoju, pewnie skazaliby go na dożywotnie wygnanie. Oprócz tego bałaś się, żeby coś nie wydarzyło się po drodze. Teoretycznie mieszkaliście niedaleko, a okolica była spokojna, ale od czasu do czasu zdarzały się dziwne rzeczy.
Teraz jednak było za późno, żeby cokolwiek tłumaczyć, a zresztą Mingyu pewnie i tak by cię nie posłuchał.
Kwadrans później dostałaś wiadomość:
"Jestem na dole, wpuścisz mnie?"
Wciąż z kocem narzuconym na ramiona zwlokłaś się z łóżka i powoli zeszłaś na dół, po drodze zerkając w lustro. Cóż, na pewno nie było gorzej niż wtedy podczas grypy...
Szłaś na palcach, żeby tylko nie obudzić reszty domowników. Zaciskając zęby niemal bezszelestnie przekręciłaś zamki i uchyliłaś drzwi.
Chłopak stał na wycieraczce drżąc lekko. Temperatura była około zera, a on miał na sobie tylko spodnie od dresu i bluzę. Bez chwili wahania zarzuciłaś mu ręce na szyję, okrywając was oboje kocem. Jego oddech był nieco przyspieszony, najwidoczniej biegł.
- Jagiya, może jednak wejdziemy do środka? - szepnął. Poczułaś jak jego ręce oplatają cię w talii.
Nie odezwałaś się, wciąż z twarzą schowaną w zagłębieniu między ramieniem Mingyu a jego szyją. Nie miałaś siły ani ochoty się ruszyć, właściwie nie potrzebowałaś niczego więcej.
Chłopak ledwo zauważalnie westchnął, po czym odsunął się od ciebie minimalnie tylko po to, żeby już po chwili wziąć cię na ręce jak pannę młodą.
Drzwi zamknęły się za wami dość głośno, ale tym razem za bardzo nie zwróciłaś na to uwagi. Mingyu zaniósł cię do twojego pokoju, gdzie położył cię delikatnie na łóżku, a sam usiadł obok.
- Chcesz mi powiedzieć, co się stało? - spytał cicho, głaszcząc cię po głowie. Skuliłaś się i poczułaś jak z twoich oczu znowu płyną łzy. - Hej, kochanie~ nie płacz~~
Po chwili bezradnego milczenia przerywanego twoim pochlipywaniem, Mingyu położył się na łóżku obok ciebie, przyciskając cię mocno do siebie. Wtuliłaś się w jego bluzę.
- Jestem beznadziejna - wymamrotałaś niewyraźnie parę minut później.
- Co?
- Jestem beznadziejna - powtórzyłaś. Delikatne kołysanie ze strony chłopaka ustało. - Okropna, bezużyteczna, brzydka, niepotrzebna, głupia...
- Przestań - przerwał ostro chłopak. - Nigdy nawet tak nie myśl!
- Ale...
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! Nie jesteś beznadziejna, bo ja cały czas w ciebie wierzę. Nie jesteś bezużyteczna, bo dzięki tobie moje życie zmieniło się na lepsze. Nie jesteś brzydka, dla mnie jesteś najpiękniejsza. I nie jesteś niepotrzebna, bo ja nie mógłbym żyć bez ciebie. Kocham cię, ______ - Mingyu otarł łzy płynące po twoich policzkach i pocałował cię w czoło.
- Ja ciebie też - szepnęłaś. - Przepraszam. Chyba mam dzisiaj bardzo gorszy dzień.
- Jest bardzo późno. Zaśnij, zostanę z tobą - zadeklarował chłopak.
Starając się nie zastanawiać jak bardzo jest to ryzykowne, przykryłaś was oboje kołdrą i już kilkanaście minut później, przytulona do boku Mingyu, wysłuchana w bicie jego serca i zmęczona płaczem, spokojnie odpłynęłaś.
Kolejna łza powoli spłynęła po twoim policzku. Już nawet nie próbowałaś jej otrzeć, bo i tak wszystko dookoła było mokre.
Zerknęłaś na zegarek. Był środek nocy, twoi rodzice już dawno spali i właściwie powinnaś iść za ich przykładem, ale nie miałaś siły się ruszyć.
Sięgnęłaś po telefon i bezwiednie otworzyłaś pierwszą z brzegu aplikację: KakaoTalk. Potrzebowałaś kogoś, kto byłby teraz z tobą, ale z drugiej strony pora była raczej nietypowa... zawahałaś się, ale w końcu weszłaś w najświeższą konwersację. Ostatecznie Mingyu tyle razy powtarzał, że możesz dzwonić do niego nawet o trzeciej nad ranem, że nareszcie chyba nadeszła ta chwila, kiedy będziesz skłonna go wykorzystać.
"Śpisz?"
Znaliście się od ponad dwóch lat. Początkowo tylko z widzenia, ale potem naprawdę się zaprzyjaźniliście. Ten etap waszej znajomości nie trwał jednak długo, bo w pewnym momencie zauważyłaś, że trochę za bardzo ci na nim zależy. Bałaś się tego i nie chciałaś wszystkiego popsuć, więc bezwiednie się od siebie oddaliliście. Ale potem nastąpił okres zachorowań na głupią grypę i kiedy ty siedziałaś w domu z gorączką, zasmarkana i zachrypnięta, zawsze i wszędzie zawinięta w koc, Mingyu odwiedzał cię codziennie, przynosił notatki i przesiadywał czasami po kilka godzin. Te wizyty były dla ciebie raczej lekkim koszmarkiem, bo mało kto wygląda dobrze z zaczerwienionym nosem i głosem jak łoś w trakcie okresu godowego, ale paradoksalnie uratowały waszą znajomość.
Razem byliście dopiero od kilku tygodni, ale Mingyu cały czas traktował cię jak swoją księżniczkę, opiekował się tobą i właściwie spędzaliście razem większość wolnego czasu.
Co jednak nadal nie dawało ci uprawnień, by pisać do niego w środku nocy. Spanikowałaś.
Już miałaś rzucić telefon gdzieś w kąt i z powrotem zwinąć się w kłębek pod kocem, kiedy nadeszła odpowiedź.
"Nie. Co się dzieje?"
"Nic. Przepraszam, że cię obudziłam" odpisałaś szybko.
"Nie obudziłaś. Na pewno wszystko w porządku?" spytał jeszcze raz.
Tym razem nie zdążyłaś jednak odpisać, bo poczułaś jak telefon wibruje ci w dłoni. Mingyu nie czekał na odpowiedź, tylko dzwonił, żeby sprawdzić czy na pewno nic ci nie jest. A to oznaczało, że za moment domyśli się, że jesteś kupką nieszczęścia.
Zawahałaś się chwilę, ale przecież nie mogłaś go zignorować. Doskonale wiedziałaś, że sama sobie nie poradzisz i za chwilę zrobisz coś głupiego.
- Tak? - starałaś się zachować neutralny ton.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz, księżniczko? - spytał, zaniepokojony.
- Nie wiem, jakoś tak... pomyślałam... - głos ci się załamał i kolejna fala łez popłynęła po policzkach. Nawet nie dałaś rady dokończyć zdania.
- Spokojnie... Poczekaj, zaraz u ciebie będę - oznajmił i nawet nie czekając na odpowiedź rozłączył się.
Było wpół do drugiej. Gdyby twoi rodzice postanowili jednak wstać i zobaczyliby Mingyu w twoim pokoju, pewnie skazaliby go na dożywotnie wygnanie. Oprócz tego bałaś się, żeby coś nie wydarzyło się po drodze. Teoretycznie mieszkaliście niedaleko, a okolica była spokojna, ale od czasu do czasu zdarzały się dziwne rzeczy.
Teraz jednak było za późno, żeby cokolwiek tłumaczyć, a zresztą Mingyu pewnie i tak by cię nie posłuchał.
Kwadrans później dostałaś wiadomość:
"Jestem na dole, wpuścisz mnie?"
Wciąż z kocem narzuconym na ramiona zwlokłaś się z łóżka i powoli zeszłaś na dół, po drodze zerkając w lustro. Cóż, na pewno nie było gorzej niż wtedy podczas grypy...
Szłaś na palcach, żeby tylko nie obudzić reszty domowników. Zaciskając zęby niemal bezszelestnie przekręciłaś zamki i uchyliłaś drzwi.
Chłopak stał na wycieraczce drżąc lekko. Temperatura była około zera, a on miał na sobie tylko spodnie od dresu i bluzę. Bez chwili wahania zarzuciłaś mu ręce na szyję, okrywając was oboje kocem. Jego oddech był nieco przyspieszony, najwidoczniej biegł.
- Jagiya, może jednak wejdziemy do środka? - szepnął. Poczułaś jak jego ręce oplatają cię w talii.
Nie odezwałaś się, wciąż z twarzą schowaną w zagłębieniu między ramieniem Mingyu a jego szyją. Nie miałaś siły ani ochoty się ruszyć, właściwie nie potrzebowałaś niczego więcej.
Chłopak ledwo zauważalnie westchnął, po czym odsunął się od ciebie minimalnie tylko po to, żeby już po chwili wziąć cię na ręce jak pannę młodą.
Drzwi zamknęły się za wami dość głośno, ale tym razem za bardzo nie zwróciłaś na to uwagi. Mingyu zaniósł cię do twojego pokoju, gdzie położył cię delikatnie na łóżku, a sam usiadł obok.
- Chcesz mi powiedzieć, co się stało? - spytał cicho, głaszcząc cię po głowie. Skuliłaś się i poczułaś jak z twoich oczu znowu płyną łzy. - Hej, kochanie~ nie płacz~~
Po chwili bezradnego milczenia przerywanego twoim pochlipywaniem, Mingyu położył się na łóżku obok ciebie, przyciskając cię mocno do siebie. Wtuliłaś się w jego bluzę.
- Jestem beznadziejna - wymamrotałaś niewyraźnie parę minut później.
- Co?
- Jestem beznadziejna - powtórzyłaś. Delikatne kołysanie ze strony chłopaka ustało. - Okropna, bezużyteczna, brzydka, niepotrzebna, głupia...
- Przestań - przerwał ostro chłopak. - Nigdy nawet tak nie myśl!
- Ale...
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! Nie jesteś beznadziejna, bo ja cały czas w ciebie wierzę. Nie jesteś bezużyteczna, bo dzięki tobie moje życie zmieniło się na lepsze. Nie jesteś brzydka, dla mnie jesteś najpiękniejsza. I nie jesteś niepotrzebna, bo ja nie mógłbym żyć bez ciebie. Kocham cię, ______ - Mingyu otarł łzy płynące po twoich policzkach i pocałował cię w czoło.
- Ja ciebie też - szepnęłaś. - Przepraszam. Chyba mam dzisiaj bardzo gorszy dzień.
- Jest bardzo późno. Zaśnij, zostanę z tobą - zadeklarował chłopak.
Starając się nie zastanawiać jak bardzo jest to ryzykowne, przykryłaś was oboje kołdrą i już kilkanaście minut później, przytulona do boku Mingyu, wysłuchana w bicie jego serca i zmęczona płaczem, spokojnie odpłynęłaś.
piszcze, krzycze, turlam się po podłodze;_; cudo
OdpowiedzUsuń